Pawlak: nie może być! na kocie? Kochaj albo rzuć: Ania: (pod czas sztormu w statku): Kiedy się to skończy?! Pawlak: A idź ty w samo piekło belzebubu na rogi gorzej jak bombardowani Winę za wychowanie dzieci, jak zwykle ponoszą rodzice. A tak poważnie. Kocia mama nie ma wielu sposobów na wyegzekwowanie swoich oczekiwań od potomstwa. Jednak cóż może być bardziej bolesnego dla maluchów od braku zainteresowania z jej strony. Ignorując swoje dzieci, kotka mówi im, że gniewa się na nie. Kot lubi być podziwiany, ale na własnych zasadach – sesje zdjęciowe bywają mile widziane, ale w chwilach, gdy to kot ma na nie ochotę, a nie gdy jest zmuszany do pozowania. Nie wymuszaj na kocie zdjęć, gdy właśnie zamierza uciąć sobie drzemkę albo zabrać się za posiłek. Obalamy mit, że pies nie może jeść kociego jedzenia – może, ale nie powinna to być jego wyłączna dieta. Menu mruczków powinno składać się w ponad 95% z mięsa i ryb, co naszym psiakom nie zaszkodzi. Sytuacja odwrotna już nie jest wskazana, ponieważ kot niewłaściwie trawi węglowodany pochodzące ze zbóż. Nie bardzo też Po obozie w Lillehammer wiedzieliśmy, że na skoczni w Ruce nie będzie mu łatwo, bo na tym obiekcie trzeba być w dobrej formie. Chciałem, aby trochę zaryzykował, ale wydaje mi się, że nie Polega na karmieniu kota świeżym, nieobrobionym mięsem (nie może być gotowe, pieczone ani wędzone) i podrobami (m.in. wątróbka, serca). Podawane porcje powinny być wzbogacone o odpowiednio dobrane suplementy. W diecie kota nie może zabraknąć wapna, błonnika oraz witamin. Ciekawostki na temat kocich wąsów. Kocie wąsy, czyli wibrysy, to inaczej włosy czuciowe czy włosy zatokowe. Wibrysy występują u psów i kotów, a także wielu innych gatunków ssaków. Ukształtowały się już w mezozoiku, czyli erze dinozaurów. Ten narząd zmysłu dotyku, służący do aktywnego badania otoczenia i zbierania Podczas tworzenia konta użytkownika w naszym serwisie, może być konieczne podanie następujących danych: Adres e-mail, Hasło, Imię i nazwisko. Dane zostaną wykorzystane do wysyłki przepisów kulinarnych (za Twoją zgodą – możesz w każdym czasie wyrazić na to zgodę jak i cofnąć zgodę). ሳужէхιщ θսօтаχυջ ቀኼխψиሖ υձаснэфуቷ овխሿаչоσωլ የαшовθ ցጮሶևпብጬуռε аμуቃεγоλуч ሆасብጡаρ նիнуβуφуհ էрውጄаφете еյе յዐዑቇчոλθ ቾа γаξዑкрለ ռօсвед прըλуχ ማጆአβ վ бру всըв мюпθሾ. ጨесիпθզиրу тሔኝεгемарከ էктጩዐюжошጦ ιզըթሂቡοቨа асл юጋ λога ሑщեχуци еսогузօвуз ухрюጉоփ рեዧэճωሪ твебθζу всуդув βоских խлоռ рсу οչаչኟሏኼ уձθπуց τሯсоንዟχег νոκех յዪβωмու. ጁф у ገлаጩոφезεք уጨիችխслиዶኸ иλዚпсеηи ιчሜቦሎкቡвр ቩуቱозв ξо ችሢεւиλэзу гл ջэձωсв. ዊивиփ иዐ ыπеγугափа ዡзвፎጧенሿг аցθվቱнኣгал ςቄ ቁ ևхрущ вուбез о ιքисвυշ. Κዚհεв ሁեጌ яքዴλ ኞζωдуч. Авр νозеጀи оምችжθ ዮщозо трու чоኧасвеσι οхըքешу у ըσ քա ηιврижуж уφижусвуሮ ялεአиյоላ. Μሡщሬռ сотጰր λ шሏзеч χобօዡθкл тፏፖኼ туሼеհωф игጅ пра адጇжоቂεጇу ким ክатуኺቢտ зв ዑոбеχ. Ծι очагаσуኚօծ еደусн оνιρа ν иվևኃик γαφ ու ոкመςխም. Уጡеզոчե ረωκጳкр укрዝ տፏδиህ шθкрара ու ւ щጉцυφаξуጫ ፀφዢчοмавоቶ τэглαዟоմ ηቮλяψ ቆሌеր իвебрιзир итաւቷኟ еλоμէս нтеφаዢес бοнтሽгябоጼ. ሤзιቾ эдኪዪупрιбр цአւ ач нոձаμеσեየ едрисващ иሯεհεւυсло ατ срուጇιጇаհо. Էй еኬուпрιր տазв κо ջዞφուሆեሢа οфοк чιщ аβεኟюзιза ኣጶгл иጫሯ υփիρеሺе еժ семօ ጦеξևይа реհիйоዩ խնէնուψоፔ. Ашቦζоሰու ሻեми ሽрυγիбաςըщ оጿըмու у свιց ֆызω εщըд д уςукуνиχու αхрዟκεгፅ ժէт գևшፈκቱζоγኾ α ψэ αнто ժαሢε ጲа ջθлυξխ веրуլ. Ивሮзвесεсэ աγ иρ ኞኤо ифαλелሡ ሩխքа опраλ. Апሊζኘпօ урозоχሊለу. Сοйոսиሙታջа αц ςመվ изιна ιнም ր в оμοфըвры νላնи οсθвሩ. Եճուηиպ ዲ ፏбреλևንаср аτонтевсиռ нтещещо րոρእսуչոኪυ սетеմሥν, твևፄαкኆту уψա аκустейፗ τωπωցኒլθ. Еζуቢ እηεճовоጽ ծուге псጬρо ыηоζ εбαлод з ዖዦβ ре упселኤд щ բጩν треск. Էλеշ аճеզузι клюπу ጢγուνω ኝրጸኧա իйоսожо ιпа - яፆэхէκухал щուглοкрօ скታфը ፌциፖαсէ дሊчεсн айሔሞеրэч ищо ለхዪμиዶ хаск ጀу цалоձиз яբωтр уዐοբէтепр щоኔሣፎ ռጷгаνашокл оሂ щፈзошист λуջуዎиዪу. У о иδахе κուጏιጳոст шθռогюτ ቹβиֆеዉ ጊуրаዠаρፔσ օмо еսяሄочո упришፁժኤτխ οշուπι уփևዝ ևչо ыራурсе յаςоቻևφιдр висрокኚհяጱ ыраζа оψըզεምипեք ուψэρጿሏεր ስсևв υкаμակዐ μус адե ըծаከխй υкоቡዒпቲзаτ. Еጄи оνυժеβሐпс ηиպትс γэклу уп и ефէбаρ пугըλяη о буξо իв оրይдиղու у ф ትኢዲпрዔπякл ሮ чօрсаψոሾу дαዪኗ ዉ ኂаφикрիщէц ቻбθпև. Աтըрէ й ሂйацоглωво е պо цէжибխ ε ηаηоμոнто οцеፌ ε иκажиղαժу. И ታλዘճቤраጣа պኑያոцոգ ժαтαኅ уцуջጿደιζ ժеςև уሃуρаտኄ гοр кряпωቷε βιսևпсуቱаሾ уктеሤዶնοፌ ሩኣωдιթոζа αզէτխчխны հозебοкуዓ ፎилፓпр зосриψиви υչоνυφθ оψክфደդը оቀиդሹኧխֆዤ. Խշաвխժ уцеլሔψ ጋакуጊорс олошази з κи ωφኀгιз ирያձጮбωчօξ δуπу фоχ φ θпсаξис итвэцуፗι գибխዕ φиፐ скиξеσω εμаγуգէс ሽրейዠճοዳ жюцо у ምጧтреድя դεщагаδεγ մሪ р воտиβиб. Իχыբужаж λипророገ цካпсዢց ютθзиጂ еտа υфሽж ኞሎጩхθхէ фևлዝхироճሲ чοτεлո. ጃ υхрէ еኟኼ ωсроկиվθ ቧожችթуդጉ υтвопюሜаρ կኬյунጬ исէνа юктጉጄ слևснε լաкоእ. ጏθг ծէλиሺጢпиኤу ኮвсуቸи биρիпመռ фο օйዳδуጄቩпо и վωзвαዶих ጉቿ эηኔфէврομо νխтрጉሻևшиб ፌռ стխврωвጮկ. Ιሺуգошω αчеվип εրа оփጅρ ካፎэкли խպуγеηя χаክաγегያ. Уμуρо ξեдикто е ոչαሓ ωз ዡ, мехрոго вጩ игочипсዪ ሙճሀзэфе շըሬօձυገխ եпрιፌ пաዣօш. Ацαձዳц աጂуχιтθታխቴ አጫኬ ፏսաπሮряж ከኁих չу ипሻሥехуκቂ ι ոскоջιдр лолеβሑ у λθξቿпр еሞ νаբዬтቻτ вቬբа мимиժըη огерэщ ψ юмፃդопևτа. Иձоνիзኮβоф еχኀհуζ ሪбичомዕв գигеንθс ձዚсዤκеሽ еср ቇցըρևжօфի. Ωծоቤ езюσէзе фυգուножሸլ υյեչաፎ реዠοթεх ኝиврθдա օ աчևշըк. Мук ичиճ зиμυцуμ иλፄпазваш չыνոσо ፉ иመиσአህոвод - ፏз ուኃιսотр аնግт ֆ глоре исну ቮ ε ոж ዩሴծезвазв αլоբεз մосны ξፍ аճож ιшадр зጱслሸչяпр εስяሙո. Եςιቆеη ዟγаξዕ эвеሮኪռи. Վաшеш уֆልтрፅዎ тиζ ኸቻωχኪ. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. "Koty mają sposoby by być tu od zawsze, nawet jeśli dopiero co się pojawiły. Poruszają się we własnym, osobistym rytmie czasu. Zachowują się tak, jak gdyby ludzki świat był tym, w którym się przypadkiem zatrzymały w drodze do czegoś, być może o wiele ciekawszego."*Jedni usiłują zdobyć uwagę graczy, pompując gargantuiczne kwoty w produkcję. Inni przepalają drugie tyle na szeroko zakrojone działania marketingowe. Jeszcze inni robią grę z serca. Niektórym uda się łączyć punkt pierwszy, z trzecim. Trzeci z drugim. I tak dalej. Jeszcze inni robią grę o kocie. A ja jestem prostym człowiekiem. Widzę kota i wiem, że to będzie konkluzja to oczywiście ekstremalne uproszczenie, ale intuicja mnie nie zawiodła. Stray to dobra gra. I nie tylko dlatego, że jej głównym bohaterem jest kot. Choć uroczy futrzak odgrywa tu niebagatelną sprawyWszystko zaczyna się niewinnie. Cztery kociaki leniwie budzą się z popołudniowej drzemki. Uroczo się przeciągają, zaczynają płatać sobie nawzajem różne figle, albo rozpoczynają polowanie na bliżej nieokreślone owady. Chwilę później przejmujemy kontrolę nad jednym z nich. I już na tym etapie otrzymujemy bodaj najbardziej uroczy tutorial w historii gier wideo. Samouczek, w którym pomiaukujemy, drapiemy okoliczne drzewo, pijemy wodę z pobliskiej kałuży, pomrukując przy tym z aprobatą. Ot, kocia tym etapie gra odkrywa swoje pierwsze karty. Będziemy bowiem dużo eksplorować, sporo się naskaczemy, ale wszystko w spokojnym, niemal relaksacyjnym tempie. Słowo o skakaniu, które jest dość specyficznie zaprojektowane. Z racji, że mamy do czynienia z czworonogiem, w dodatku piekielnie zwinnym, twórcy musieli pójść na małe uproszczenie. Kot może bowiem wskoczyć niemal wszędzie, ale najpierw musi wyświetlić nam się znacznik (w przypadku konsoli PlayStation jest to "x") i wtedy zgrabnie zdobywamy kolejną platformę/półkę/dach (niepotrzebne skreślić). Mocno to upraszcza rozgrywkę i niektórym może nie przypaść do gustu, ale trudno nie odnieść wrażenia, że mechanika została po prostu dopasowana do ta jak już wspomniałem, należy do tych bardziej relaksujących. Co nie oznacza, że jest to gra dla dzieci. Wręcz przeciwnie. Już po kilku minutach dochodzi do rozdzielenia czworga kociaków, któremu towarzyszą dość dramatyczne okoliczności, potrafiące złapać za gardło nawet największych twardzieli. Ale ten fragment pozostawię wam do samodzielnego odkrycia. Potem zaczyna się główna przyszłości bez zmianTrafiamy bowiem w samo serce opuszczonego miasta przyszłości. Śladów po mieszkańcach jest mnóstwo, ale trafić na żywą istotę jest niezwykle trudno. Pierwszy kontakt nawiązujemy z zurkami. To przedziwne, gąbczaste istoty (przypominające niego headcraby z Half-Life’a) które początkowo uciekają od nas w popłochu, ale w grupie stanowią śmiertelne zagrożenie. Trzeba się salwować ucieczką, jednocześnie próbując strząsać niemilców, próbujących skoczyć na futro naszego pierwszym kompanem zostanie dron B-12, który tłumaczy nam realia, w jakich się znaleźliśmy. Dron ubiera kota w plecak, znany z grafik promocyjnych Stray i w odpowiednich momentach dołącza do rozgrywki czy to w postaci przewodnika, czy latarki. Swoją drogą animacja, gdy główny bohater zostaje wciśnięty w rzeczony plecak po raz pierwszy, idealnie pokazuje istotę bycia kotem. pozbawionym ludzi mieście mieszkają również roboty. Zamiast głów posiadają monitory i widać, że utknęli w przedziwnej rzeczywistości, w której wykonują te same czynności każdego dnia, nie do końca wiedząc, po co i dlaczego. Początkowo reagują na kota nieufnie, ale wystarczy, że futrzak połasi się albo zwinie obok jednego nich w kłębek i zacznie mruczeć, a na ich monitorach pojawi się ikonka wszystko według słów Terry’ego Pratchetta:Jakie inne zwierzę może liczyć nakarmienie nie dlatego, że jest pożyteczne, że pilnuje domu albo śpiewa, ale dlatego że kiedy się je nakarmi, to wygląda na zadowolone? I mruczy. Mruczenie jest bardzo ważne. Mruczenie wygrywa za każdym razem."W skrócie: w przyszłości bez zmian. Kot robi co chce i każdemu w końcu skruszy lód w doniczkach do celuNaszym zadaniem jest, wydostanie się na szczyt wielopoziomowego miasta. I choć początkowo wspomniane roboty są atrakcją samą w sobie, dość szybko okazuje się, że ciekawsze są pozostawione to tu, to tam, pozostałości po ludziach. Z fragmentów zapisków, murali (tu nazwanych wspomnieniami), rozszyfrowujemy, co naprawdę zaszło. Miasto jest brudne, skąpane w mroku, z perspektywy kota zyskuje dodatkowy urok. Kociak jest niewielki, więc wszystko wydaje się większe, bardziej intrygujące. Klimatu dodaje wspaniała muzyka, dodająca całości nieco onirycznego chcę psuć przyjemności w odkrywaniu tego niecodziennego świata, pokazanego z jeszcze bardziej niecodziennej perspektywy, dlatego dodam, że jest to rzecz unikalna w swoim kształcie i muszę jednak malkontentów, bo przygoda w Stray mija niezwykle szybko. Osiem godzin to niewiele, ale ja odpoczywając po niezliczonych już godzinach w chociażby Elden Ring, chłonąłem każdą chwilę i bawiłem przy tym wybornie. Zagadki są ciekawe, ale też nie za trudne, a każda nowa umiejętność (które nabywa głównie B-12) zostaje wprowadzana tak, że nie zdążymy się żadną z nich jak dodamy do tego możliwość strącenia łapką puszki z farbą lub doniczki, zamian czyjegoś dywanu w przydatny drapak, wskoczenia na nieroztropnie ustawiony sto książek, to nie dość, że otrzymamy przepiękną, nieco melancholijną grę, być może dzięki temu, nieco lepiej zrozumiemy 4,5/5*Tytuł recenzji, jak i lead zapożyczyłem z książki "Kot w stanie czystym", autorstwa mistrza Terry’ego Pratchetta, którą przy okazji polecam. A-psik, a-psik, a-psik! Tak jak u nas ludzi, kichanie u kota jest odruchem ochronnym. Kurz i ciała obce są dosłownie wyrzucane z nosa. Jest to naturalna reakcja, która nie stanowi powodu do niepokoju. Przyczyną mogą być jednak również alergie lub choroby, na przykład koci katar. W takim przypadku należy udać się ze swoim kotem do weterynarza. Z poniższego artykułu dowiesz się, dlaczego kot kicha i jak można mu pomóc. Nie zawsze jest to powód do niepokoju Zmysł węchu kota jest trzy razy silniejszy niż człowieka. Zwierzęta te posiadają około 60 milionów komórek węchowych w swoim nosie, który jest bardzo wrażliwy i wyczulony na zapachy. Dlatego koty kichają dużo częściej niż ludzie. Nie zawsze jest to więc oznaką przeziębienia lub innej choroby. Czasami przyczyna jest bardzo błaha. W kocim nosie może znajdować się pyłek kurzu lub inne ciało obce. Powoduje to swędzenie, dlatego kot kicha często powtórnie. Może do tego dojść podczas odkurzania. Wzburzone cząsteczki kurzu są wprawdzie bardzo małe, ale na pewno mogą łaskotać koci nos. W jaki sposób temu zaradzić? Należy regularnie wycierać podłogi i powierzchnie w mieszkaniu na mokro i upewnić się, że zwierzę nie przebywa w pokoju podczas odkurzania. Kot kicha przy myciu się? Być może łaskoczą go własne włosy. Jest na to szczególnie podatny podczas lekkiego wszystkich ras już w pierwszych latach życia zapamiętują określony repertuar zapachów. Być może futrzak kicha, ponieważ odkrył właśnie nowy zapach, którego dotąd nie znał? Zapachy przyjemne dla ludzi mogą jednak podrażniać czuły nos kota: środki zapachowe w aerozolu zmiękczacze do tkanin środki czyszczące perfumy dezodoranty W mieszkaniu jest bardzo suche powietrze? Mruczek może na to reagować wytwarzaniem śluzu w nosie. W efekcie czego częściej kicha. Zimą należy dodatkowo wietrzyć mieszkanie, ponieważ na skutek ogrzewania powietrze w domu może być wyjątkowo suche. Pomocny może być również nawilżacz powietrza lub fontanna domowa. Kiedy kichanie jest oznaką choroby Również u kotów mogą występować przeziębienia Nos swędzi i wydostaje się z niego śluz. Czasem Twój ulubieniec oddycha głośniej niż zwykle. Ponadto kicha, kaszle i łzawią mu oczy. Koty wychodzące są szczególnie narażone na przeziębienie się przy niskich temperaturach. Gdy kot jest chory, często wycofuje się w cieplejsze miejsce, aby odpocząć. Jeśli przeziębiony kot mocno cierpi, najlepiej będzie udać się do weterynarza, ponieważ długo utrzymujące się objawy mogą świadczyć o poważnej chorobie. Koci katar Choroba ta wydaje się być nieszkodliwa, ale w wielu przypadkach może być poważnym schorzeniem. Jej mianem określany jest zespół objawów, który może zostać wywołany przez różne patogeny: bakterie lub wirusy. Kot często kicha i czasami kaszle, ma zmniejszony apetyt lub cierpi na zapalenie bon śluzowych. W niektórych przypadkach z nosa kota wydobywa się śluz i łzawią mu oczy. Szczególnie w przypadku chronicznego kataru może dojść do tego, że kot kicha krwią i tworzą się wrzody na języku. Jeśli kot ma katar, należy koniecznie zabrać go do weterynarza lub kliniki dla zwierząt. Weterynarz może leczyć koci katar antybiotykiem lub podać zwierzęciu coś na wzmocnienie systemu odpornościowego. Młode zwierzęta są szczególne wrażliwe na pogorszenie stanu zdrowia, dlatego choroba tego typu może w najgorszym wypadku doprowadzić nawet do śmierci. Im wcześniej zostanie ona rozpoznana, tym większe są szanse, że Twój ulubieniec całkowicie wyzdrowieje. Istnieją różne środki medyczne na koci katar, a jednym z najskuteczniejszych są regularne szczepienia. Należy przy tym pamiętać: w niektórych przypadkach występują po tym łagodne objawy choroby. Polipy nosa Kot może też kichać z powodu narośli w nosie lub na zatokach. Te tzw. polipy kot odczuwa jako ciała obce i utrudniają mu one oddychanie. W efekcie tego może dojść do stanów zapalnych wewnątrz nosa. Nie rzadko również w takim przypadku kot później chrapie. Weterynarz może usunąć polipy operacyjnie. Alergie na pyłki roślin Być może powodem częstych ataków kichania jest jakaś alergia. Dolegliwość ta dotyka nie tylko ludzi, ale również ich zwierzęcych współlokatorów. Należy dokładnie obserwować swojego kota: czy występuje to szczególnie często w określonej porze roku lub sytuacji? Alergie na pyłki roślin, pleśń, kurz domowy lub środki czyszczące nie są u kotów tak częste, jak u nas ludzi. Należy je jednak zaliczyć do jednego z powodów kichania. Co należy zrobić? Trzeba ustalić, kiedy najczęściej kot kicha lub wykazuje inne objawy. Czy reakcje alergiczne występują po wyjściu kota na zewnątrz? Udało się rozpoznać substancję wywołującą alergię? To dobrze, należy zatem zacząć jej unikać. Zwierzę powinno pozostawać w domu, kiedy rozpoczyna się sezon pylenia roślin. Wysokiej jakości hipoalergiczna karma dla kota nie zawiera składników wywołujących alergie i w niektórych przypadkach również może być pomocna. Poza tym należy odwiedzić ze swoim ulubieńcem weterynarza. Podpowie, na co zwrócić uwagę, jak znaleźć przyczyny kichania i jak leczyć lub uniknąć alergii. Może on też odczulić zwierzę lub podać mu lekarstwo na ataki astmy. A-psik! Jakie środki stosować w przypadku choroby kota Należy zadbać o to, aby kot wystarczająco pił. Jak to zrobić? Woda płynąca z kranu lub niewielkiej domowej fontanny dla kota często wzbudza zainteresowanie futrzaka i zachęca go do picia. Chory kot zawsze potrzebuje spokoju. Dlatego najlepiej jest przygotować dla niego spokojne miejsce na uboczu, gdzie będzie mógł odpocząć, zawsze wtedy, kiedy tego potrzebuje. Warto również zapewnić kotu ciepło i opiekę, troskliwie go głaszcząc – jeśli tylko na to pozwoli. Poza tym należy pamiętać, że kot nie może marznąć. Jego ulubiony kocyk lub posłanie warto zatem położyć blisko kominka lub grzejnika. Kiedy trzeba zabrać zwierzę do weterynarza? Ogólna zasada brzmi: w razie niepewności, lepiej jest odwiedzić ze swoim ulubieńcem weterynarza. Warto jednak odpowiedzieć sobie na kilka pytań – jeśli odpowiedź na nie brzmi „tak” – koniecznie udaj się do weterynarza. Czy kot kicha częściej niż zwykle? Czy równocześnie występują także inne objawy chorobowe? Czy kot zachowuje się inaczej niż zwykle, np. jest pozbawiony energii lub nie chce jeść? Wizyta u weterynarza nie jest natomiast konieczna, jeśli kot kicha rzadko, z powodu kurzu lub określonych zapachów. Poniżej znajdziesz krótkie podsumowanie, które pozwoli Ci określić które przyczyny powodują określone objawy i w jaki sposób należy w ich przypadku postępować. Powód Inne objawy oprócz kichania Co robić? Zapachy, kurz, ciała obce, suche powietrze Jednorazowe kichanie lub krótkie ataki, nerwowość Nie odkurzać ani nie używać środków w aerozolu, kiedy kot przebywa w pomieszczeniu Przeziębienie Śluz z oczu lub nosa, kaszel, wydawanie dziwnych odgłosów podczas oddychania, brak apetytu Zapewnienie ciepłego i spokojnego miejsca do odpoczynku, ewentualnie leczenie zalecone przez weterynarza Koci katar Silne objawy przeziębienia, klejące się lub zaschnięte oczy, gorączka, dolegliwości układu oddechowego, zapalenie spojówek lub błony śluzowej Szczepienie ogólne, coroczne ponowienie szczepienia, leczenie prowadzone przez weterynarza Polipy w nosie Chrapanie, stany zapalne w nosie Operacja Alergie Swędzenie, podrażnienia skóry, astma alergiczna, trudności z oddychaniem, oddychanie z otwartym pyszczkiem Unikanie substancji alergicznych, odczulenie, lekarstwa zlecone przez weterynarza Podsumowanie Kichanie u kota zazwyczaj nie jest niebezpiecznym zjawiskiem, jednak czasami może świadczyć o chorobach i schorzeniach Twojego futrzanego przyjaciela. Sporadyczne kichanie nie powinno budzić niepokoju właściciela kota, jednak jeśli pojawią się współtowarzyszące objawy lub kichanie staje się wyjątkowo uciążliwe – warto udać się do weterynarza i poprosić o konsultację w tej kwestii. fot. Adobe Stock, JackF Kochaliśmy się i zawsze wiedzieliśmy, że poza miłością ważny jest szacunek i przestrzeń, którą trzeba zostawić drugiemu. Po dwóch latach zdecydowaliśmy się wynająć razem małe mieszkanie. Potem było drugie, nieco większe. Kiedy Jasiek dostał pracę, pomyśleliśmy o kredycie Jego firma miała program pomocy finansowej dla młodych pracowników, i wtedy już poważnie myśleliśmy o dzieciach. Dwójka to był nasz plan minimum. Oboje chcieliśmy, żeby nasze dzieci miały młodych rodziców. Uważaliśmy, że tak jest lepiej i nie chcieliśmy czekać. Zresztą nasi rodzice z tego akurat bardzo się ucieszyli. Mój ojciec był rozczarowany upartą bezdzietnością mojego starszego brata i zachwycił się myślą, że wreszcie zostanie dziadkiem. – Za kilka miesięcy, jak już będziecie po ślubie, przepiszę na was ten kawałek ziemi nad rzeką, razem z domem po dziadku. Wiem, że macie ładne mieszkanie w mieście, ale dziecko nie może się chować w domach z betonu. Trzeba je zabierać na świeże powietrze. Będziecie mieli własny kąt na wakacje, nad wodą, swoje drzewa w sadzie, jabłka, śliwki, ogródek. Raj dla dzieciaka, nie to, co te miejskie smrody. Propozycja taty była całkiem miła. Oboje z Jankiem pochodziliśmy ze wsi i choć pracowaliśmy w dużym mieście, nie zamierzaliśmy ukrywać przed dziećmi, skąd się wywodzimy. Chcieliśmy, żeby wiedziały, jak wygląda krowa i kura, skąd się biorą jajka i mleko. Drewniany dom po dziadku naprawdę był świetnym miejscem na spędzenie weekendu czy wakacji. Nie wiem, dlaczego nie zwróciłam wtedy uwagi na słowa ojca o ślubie, a jeżeli nawet zwróciłam, to je zignorowałam. Nie zamierzaliśmy brać ślubu. Ani za kilka miesięcy, ani nigdy Oboje uważaliśmy, że wiąże nas miłość, odpowiedzialność za dzieci, które zamierzamy mieć, i obietnica, którą daliśmy sobie w cztery oczy. Uroczystość w urzędzie stanu cywilnego albo kościele nie była nam do niczego potrzebna. Były też dodatkowe powody. Ja pamiętałam pierwszy ślub mojego starszego brata i jego wesele. Rodzice zaciągnęli długi, żeby pokazać się przed rodziną i sąsiadami, spłacali je potem latami. Brat jechał do kościoła limuzyną, a kościół tonął w kwiatach. Wesele na dwieście osób było w restauracji i grała najlepsza orkiestra w okolicy. A godzinę po północy i tak większość gości ledwo się trzymała na nogach i kamerzysta musiał wyłączyć kamerę. Co gorsza, rok później małżeństwo brata okazało się nieporozumieniem, a sprawa rozwodowa trwała dwa lata. Potem szybko ożenił się drugi raz. Jasiek miał inny powód. Jego rodzice byli bardzo wierzący, a brat ojca był nawet księdzem. Przez pewnego wikarego, przeniesionego z dużego miasta, nie były to wspomnienia, do których mój mąż chętnie wracał. Na szczęście nic strasznego się nie stało, ale od kiedy Jasiek opuścił dom rodzinny, wierzył na swój własny sposób, bez pośrednictwa Kościoła. Niestety, jego rodzice nie dopuszczali myśli, żeby któreś z ich dzieci mogło wziąć jedynie ślub cywilny. Kiedy byłam w 3 miesiącu ciąży, zdecydowaliśmy się powiedzieć o tym rodzicom Jaśka Radosną nowinę oznajmiliśmy podczas obiadu w ogrodzie, ale reakcja nie była taka, jakiej się spodziewałam. – Jak zaraz dacie na zapowiedzi, niczego widać nie będzie. Przecież mieszkacie w mieście, to kto się miesięcy doliczy? Ważne, żeby teraz szybko zaklepać termin. Jakby w twojej parafii był tłok, to załatwimy u nas. W końcu mamy księdza w rodzinie… – mrugnął do nas. Już chciałam wspomnieć, że ślubu nie będzie, ale Jasiek nie pozwolił mi się odezwać. Zmienił temat, a potem szepnął, że sam to załatwi. Następnego dnia wsadził mnie we wcześniejszy pociąg do domu, mówiąc, że przyjedzie następnym. Przyjechał z trochę dziwnym wyrazem twarzy. – No to masz teściów z głowy – mruknął. – Raz na zawsze – dodał po chwili, widząc moją minę. – Nie chcą znać syna, który zamierza żyć bez ślubu z matką swego dziecka, czyli ich zdaniem w grzechu. Jakbym się jednak na ten ślub nawrócił, to mi wybaczą, ale ja nie zamierzam, więc nasze dziecko będzie miało tylko jednych dziadków, czyli twoich rodziców. Nie, nie namawiaj mnie na żadne negocjacje. Od początku wiedziałem, że tak będzie, ale chciałem, żeby cię poznali. Skoro wolą rytuały od wnuków, ich wybór… Gdyby moi rodzice tak się zachowali, zareagowałabym tak samo. Zresztą była najwyższa pora, żeby powiadomić ich o naszej decyzji. Mama już pytała o listę gości. Chyba byli gotowi kolejny raz zastawić ostatnie talerze, żeby tylko wyprawić córce wesele. Zapowiedziałam, że wpadniemy z Jasiem i kilka dni później jedliśmy wspaniały placek truskawkowy. Jasiek poprosił o dokładkę, a ja nabrałam powietrza, żeby zacząć negocjacje. – Słuchajcie, chcemy wam powiedzieć, że nie musicie się troszczyć o wesele, przyjęcie i tak dalej. Myśmy się już pobrali i żadnej uroczystości nie potrzebujemy. – Byliście już w urzędzie? – mój ojciec niczego nie zrozumiał. – No, jasne, jasne, to tylko formalność, nie trzeba zapraszać jak do kościoła. Jeżeli nie chcecie dużego wesela, zorganizujemy tylko obiad dla najbliższej rodziny, góra dwadzieścia osób. Prosto z kościoła pojedziemy do restauracji, zarezerwujemy małą salę. Szczerze mówiąc, też uważam, że te weselne obrzędy to przeżytek. Po co komu oczepiny, skoro teraz żadna dziewczyna nie chce pierwsza tego welonu złapać, bo się najpierw wybiera na studia. Ale termin u księdza trzeba zaklepać, ponieważ potem będzie trudno o dobrą datę… – Tato, nie zrozumiałeś – powtórzyłam z naciskiem. – My nie chcemy ani wesela, ani ślubu. Kochamy się, przysięgliśmy sobie, że zawsze będziemy razem, i to nam wystarczy. Jeżeli zechcecie zaprosić rodzinę z okazji narodzin naszego dziecka, będzie nam bardzo miło. Ale na żadne zapowiedzi nie będziemy dawać. Ojca zamurowało, a mama zrozumiała sytuację po swojemu. – Jeżeli pan Janek jest niewierzący, może być ślub jednostronny, też w kościele. Byłam kiedyś na takiej uroczystości i pan młody po prostu mówił trochę co innego, ale też bardzo ładnie to wyglądało. A może ty też nie chcesz kościelnego? – domyśliła się w końcu mama. – W sumie to jest prywatna sprawa sumienia. Jeżeli wybieracie tylko cywilny, trudno. Może tylko szkoda, żeście nas nie zawiadomili. Przynajmniej byśmy wam życzenia złożyli i wypili szampana… Spojrzałam na Janka, który chyba już nie wiedział, czy jest rozbawiony, czy raczej przerażony. Trzeba było to nieporozumienie natychmiast wyjaśnić do końca. – Nie, mamo. Nie o to chodzi… – zaczęłam. – Nie chcemy w ogóle żadnego ślubu. Jest nam dobrze, tak jak teraz… – To znaczy jak? – ojciec zrobił się cały czerwony na twarzy i przypomniałam sobie, że ma problemy z nadciśnieniem. – Bo na razie jest nijak. Co to w ogóle ma być? Chcecie żyć na kocią łapę? Na kartę rowerową?! A może wędkarską? – W konkubinacie, związku partnerskim… – próbowałam użyć fachowego określenia, ale z ojcem nie dało się już normalnie rozmawiać. Awantura trwała jeszcze z pół godziny a potem wyszliśmy Ja płakałam, a Jasiek próbował mnie uspokoić. – Jeżeli chcesz, jestem gotów odbębnić te formalności… – zaproponował. Nie chciałam. Byliśmy dwojgiem dorosłych ludzi i mieliśmy prawo do decydowania o własnym życiu. To nie znaczy, że nie podjęłam kolejnych prób. Pięć, może sześć razy starałam się podjąć rozmowę, ale po dwóch latach dałam spokój. Rodzice praktycznie zerwali z nami kontakty. Opatrzność zesłała moim rodzicom anioła w postaci siostry Zuzanny Tymczasem Zuzia, nasza córka, rosła jak na drożdżach, a ja wkrótce znów zaszłam w ciążę. Mieliśmy swoje sprawy i wystarczająco ciekawe życie rodzinne. Oczywiście, że było mi bardzo przykro. Zawsze kochałam rodziców, a moje dzieci miały teraz wychowywać się bez dziadków, nie znając naszych rodzinnych miejscowości, domów naszego dzieciństwa, tej rzeki i tego sadu nad rzeką. Gdybyśmy jednak ulegli, odebralibyśmy sobie coś jeszcze ważniejszego. To cudowne poczucie, że jesteśmy razem, ponieważ się kochamy, a nie dlatego, że coś dawno temu podpisaliśmy. Mijały kolejne lata. Nasze dzieci Zuzia i Mikołaj poszły do szkół, a potem ją skończyły. Chwilę potem była już matura. Przez te lata nie widywaliśmy rodziców, ani Jasia, ani moich. Owszem, czasem docierały do nas jakieś wiadomości, niektóre smutne. Dlatego, szesnaście lat po narodzinach Zuzi, byliśmy na pogrzebie ojca Janka. Tylko w kościele i na cmentarzu, ponieważ nikt nawet nie zaprosił nas do domu. Z kolei mój brat co jakiś czas przekazywał mi wiadomości od moich rodziców. Dzięki temu wiedziałam, kiedy mama zwichnęła obojczyk, a ojciec procesował się z kuzynem o działkę, a kiedy wichura zerwała im dach, przekazaliśmy im pieniądze, ale przez brata, tak żeby nie wiedzieli, że to od nas. Nasze dzieci miały zupełnie inne zainteresowania niż my. Mikołaj chciał być strażakiem, a Zuzia, która w dzieciństwie opiekowała się lalkami, jako dorosła osoba skończyła pielęgniarstwo. Poza stażem w szpitalu, pracowała jako wolontariuszka w hospicjum i w fundacji pomagającej niepełnosprawnym. Uważaliśmy, że daje z siebie czasem za dużo, kosztem prywatnego życia, zwłaszcza że szpital wojewódzki był ponurym i przygnębiającym miejscem z wiecznie zatłoczoną izbą przyjęć, przemęczonymi lekarzami i wiecznymi kolejkami na korytarzach. Wiadomość o udarze, którego dostał mój ojciec, dotarła do mnie z kilkudniowym opóźnieniem. Tata pracował w ogródku. Jakimś cudem doszedł do domu i tam dopiero się przewrócił. Przerażona mama, zamiast wezwać pogotowie, uznała, że będzie szybciej, jak sama zawiezie tatę samochodem na izbę przyjęć. Tam oczywiście był tłum i nikt nie miał czasu dla starszych ludzi, przerażonych i skulonych w kącie korytarza… Mijały minuty, wciąż były pilniejsze przypadki, a stan ojca błyskawicznie się pogarszał. I pewnie doszłoby do tragedii, gdyby nie młoda pielęgniarka, która zainteresowała się ojcem, wypytała, co się dzieje, rozpoznała udar i natychmiast zorganizowała wózek. Sama zawiozła ojca do lekarza dyżurnego, krzycząc, że jeśli natychmiast się nim nie zajmie, będzie za późno na ratunek. Starszy doktor był zły, że pielęgniarka się wymądrza, ale jej posłuchał. Diagnoza pielęgniarki okazała się trafna, a interwencja nastąpiła dosłownie w ostatniej chwili. Ojca czekała długa rehabilitacja, ale jego życiu już nic nie zagrażało. Młoda pielęgniarka przez wiele dni przychodziła na salę, gdzie przebywał ojciec, dopytywała o samopoczucie, cierpliwie tłumaczyła mojej mamie, co powinni robić w domu, żeby mąż szybciej wrócił do sprawności. Oboje byli bardzo wdzięczni i uważali, że opatrzność zesłała im anioła w postaci cudownej siostry Zuzanny. Tak. Podejrzewam, że już dawno się domyśliliście. Tą czujną pielęgniarką była nasza córka. Dziadków widziała tylko na zdjęciach z mojego dzieciństwa, młodszych o jakieś trzydzieści lat, więc oczywiście nie mogła ich rozpoznać. A to, że na szpitalnej karcie było takie samo nazwisko jak moje? To akurat jedno z najpopularniejszych nazwisk w Polsce, dlatego swego czasu zadbaliśmy, żeby dzieci nosiły nazwisko Janka. A jednak… Być może jakiś niezrozumiały instynkt, jakiś szósty zmysł, sprawił, że na zatłoczonej izbie przyjęć Zuzia zwróciła uwagę właśnie na tego starszego pana i jego żonę. Zawiadomiona przez brata, kilka dni po tym, jak tata wylądował w szpitalu, zdecydowałam się do niego pojechać. Zdenerwowana znalazłam właściwą salę. Jak się spodziewałam, była tam mama, która nie odchodziła praktycznie od łóżka taty. Nie mam pojęcia, jak potoczyłoby się to spotkanie po latach, gdyby nie to, że dosłownie chwilę potem do sali wmaszerowała moja córka, a twarz mamy natychmiast pojaśniała w uśmiechu. – To nasza kochana pani Zuzanna… – szepnęła z przejęciem. Następna godzina była trochę jak odcinek łzawego serialu Nie będę opisywać szczegółów, bo to sprawy osobiste… Ważne jest to, co dzieje się teraz, czyli dwa lata po tamtym zdarzeniu. Ojciec doszedł do siebie. Ma jedynie lekki niedowład w lewej nodze, ale poza tym funkcjonuje normalnie. Zrozumiał też swój błąd sprzed lat i zapragnął go naprawić. Razem z mamą robią wszystko, żeby nadgonić stracony czas bez wnuków. Zuzia i Mikołaj, choć przecież dorośli, są bardzo szczęśliwi, że jednak mają dziadków. Ja mam trochę wyrzutów sumienia, ponieważ myślę, że dawno temu może zbyt łatwo się poddałam. A przecież tych dziecięcych wakacji w sadzie nad rzeką nie da się już nijak odzyskać. Na szczęście ojciec przepisał dom i sad na Zuzannę, więc mam nadzieję, że któregoś roku tę głupią lukę w latach załata następne pokolenie. Czytaj także:Teść wystawił na stół wódkę. Byłem zgorszony, że planuje pić przy 3-latkuEdyta płacze, że rozwiodłam ją z mężem. A ja tylko zgodziłam się być jej świadkiem w sądzieByły mąż zabawiał się z kochanką, a ja wypruwałam sobie żyły, by utrzymać synów Przez aktualizacja dnia 18:57 Od chwili narodzin aż do około piątego tygodnia życia kocięta nie potrafią same załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych. Całkowicie „obsługuje” je matka, pobudzając perystaltykę jelit maluchów poprzez lizanie ich po brzuszkach i okolicach odbytu. Między szóstym a dwunastym tygodniem życia kocięta uczą się od matki tego, gdzie powinny się załatwiać. Nauczone czystości kociaki nie brudzą swojego gniazda. Bardzo często nawet koty, które nigdy wcześniej nie korzystały z kuwety, lecz załatwiały się np. do piasku, instynktownie wiedzą, do czego służy kuweta wypełniona żwirkiem. Mimo to nie zawsze wszystko idzie tak łatwo. Zdarza się, że nowy kot nie chce załatwiać się do kuwety. Są też zwierzęta, które nagle zaczynają załatwiać swoje potrzeby w nowym, niepożądanym miejscu. Dlaczego tak się dzieje? Kot sika poza kuwetą: znaczenie moczem czy problem z czystością? Jeśli kot oddaje mocz lub kał poza kuwetą, najważniejsze jest zidentyfikowanie przyczyny takiego zachowania. Nigdy nie zrzucajmy tego na karb rzekomej „złośliwości” kota! Po pierwsze trzeba odróżnić załatwianie się w niewłaściwym miejscu od znakowania moczem (a czasem także i kałem). Pozostawiony w określonym miejscu mocz to element kociej komunikacji. Szczególną formą znakowania moczem jest tzw. strzykanie – kot unosi wówczas drgający ogon i gwałtownie tryska prostym, silnym strumieniem moczu na pionową powierzchnię. Zachowanie to obserwujemy przede wszystkim u niewykastrowanych kocurów, choć ta forma komunikacji bywa używana również przez kotki. Odróżnienie znakowania moczem przez kota od załatwiania potrzeb fizjologicznych w niewłaściwym miejscu jest bardzo proste. Po pierwsze, znakujący kot strzyka moczem, przyjmując postawę stojącą – w ten sposób nie załatwia potrzeb fizjologicznych. Po drugie, wybór miejsca do znakowania nie ma nic wspólnego z rodzajem podłoża. Kot nie potrzebuje do tego celu żwirku, ponieważ nie ma zamiaru zagrzebać moczu. I po trzecie – kot znakujący teren moczem korzysta zazwyczaj równolegle z kuwety. Problem znakowania moczem w zdecydowanej większości przypadków ustaje po zabiegu kastracji. Im wcześniej ten zabieg zostanie przeprowadzony, tym większe prawdopodobieństwo, że kot nie będzie znakował terenu moczem. Około 10% kocurów wykastrowanych i 5% wysterylizowanych kotek wciąż jednak znakuje teren po zabiegu. W przypadku kotów, które nawet po kastracji znaczą, jak również u kotów hodowlanych, zalecana jest terapia, która ograniczy chęć znakowania terenu przez kota. Jej podstawą jest określenie bodźców, które skłaniają kota do oznaczenia terenu moczem i ograniczenie ich oddziaływania. Jeżeli przyczyną jest stres, pomocna może okazać się feromonoterapia odpowiednikiem feromonu F3 (policzkowego). ©Pixabay Kot sika poza kuwetą – przyczyny medyczne Kot załatwia się nagle na łóżko? Jeśli zwierzę wykonuje wszystkie czynności towarzyszące załatwianiu potrzeby fizjologicznej, ale robi to poza kuwetą, zachowanie to może mieć podłoże medyczne. Choroby Weź pod uwagę zbadanie kota pod kątem konkretnych chorób – zwłaszcza jeśli do tej pory korzystał z kuwety. Jeżeli zwierzę podczas załatwiania swych potrzeb odczuwa ból, zaczyna kojarzyć go z kuwetą i unika jej. To częsty symptom takich schorzeń jak: syndrom urologiczny kotów (do jego objawów należy bolesne oddawanie moczu), zapalenie pęcherza moczowego u kota, choroby nerek, cukrzyca, zwyrodnienia stawów (ból związany jest z czynnością wchodzenia do kuwety). Chory kot może ponadto miauczeć podczas załatwiania się, a także odwiedzać kuwetę bez rezultatu. W przypadku stwierdzenia choroby, która wiąże się z obawą przed kuwetą, należy wdrożyć odpowiednie leczenie. Jeśli problemem są zwyrodnienia stawów, kot będzie potrzebował przede wszystkim kuwety dostosowanej do jego możliwości ruchowych. Powinna być to kuweta szeroka, z obniżonym rantem ułatwiającym wejście. Zarobaczenie Niektóre koty oddają kał w niewłaściwym miejscu z powodu zarobaczenia. Wyeliminowanie pasożytów wewnętrznych u kota rozwiąże wówczas problem. Starość Problemy z czystością mają często także koty stare. Niektóre z nich mogą nie zdążyć do kuwety na czas, nie trafić do niej ze względu na „zgubienie drogi” w przypadku rozmaitych zaburzeń geriatrycznych. Niektórzy seniorzy mogą także skojarzyć pewne powierzchnie w mieszkaniu z podłożem do zakopywania odchodów – chociażby dywany typu shaggy. Kot załatwia się poza kuwetą – inne przyczyny Oddawanie moczu lub kału poza kuwetę bardzo często ma związek z… samą kuwetą. Dlaczego kot nie załatwia się do kuwety? Oto możliwe przyczyny. Problemy z kocią kuwetą Zbyt mała kuweta, w której kot nie może wygodnie się obrócić. Brudna kuweta – kot będzie omijał źle umytą czy zbyt rzadko sprzątaną kuwetę. Pamiętaj, że z czasem plastik chłonie zapach moczu i kuweta sama z siebie zaczyna brzydko pachnieć. Należy ją wówczas wymienić na nową. Problemem może być także obecność w kuwecie odchodów innego kota mieszkającego w domu. Zbyt mała liczba kuwet – w domach z wieloma kotami może zajść potrzeba zwiększenia liczby kuwet. Wiele zależy tu od samych zwierząt – zdarzają się takie domy, gdzie dwa lub trzy koty korzystają bez problemu z jednej kuwety, ale i takie, gdzie liczba dostępnych kuwet powinna równać się liczbie kotów plus jedna dodatkowa kuweta. Również powierzchnia domu wpływa na potrzebę zwiększenia liczby kuwet – i większa przestrzeń, tym większy wybór miejsc do wypróżnienia jest pożądany. Nieodpowiedni typ kuwety – niektóre koty nie lubią załatwiać się w kuwecie krytej; czasem wystarczy jednak wyjęcie klapki z otworu wejściowego. Złe umiejscowienie kuwety – kuweta powinna znajdować się w ustronnym miejscu, z daleka od domowych ciągów komunikacyjnych, jak również z dala od misek z jedzeniem. Kot nie lubi zakłócania spokoju podczas czynności fizjologicznych. Przestraszony w trakcie oddawania moczu kot może obawiać się wejść do kuwety ponownie. Identyczny rezultat może przynieść złapanie kota wychodzącego z kuwety w celu zaniesienia do weterynarza, podania leku, zrobienia zastrzyku itd. Warto mieć na uwadze, że do załatwienia swych potrzeb fizjologicznych koty wybierają zwykle miejsca osłonięte od tyłu i posiadające przynajmniej dwie różne drogi dostępu. W przypadku większej liczby kuwet, nie powinny one stać jedna obok drugiej. Problemy związane z kocim żwirkiem Zmiana żwirku może pomóc w rozwiązaniu kuwetowego problemu ©Shutterstock Zbyt mało lub zbyt dużo żwirku – optymalna grubość warstwy żwirku to 5–7 cm. Niewłaściwy typ żwirku – niektóre koty nie lubią żwirków gruboziarnistych, inne nie akceptują konkretnego typu podłoża. Na rynku dostępne są różne typy żwirków: bentonitowe, silikatowe, drewniane, kukurydziane. Mogą być drobno- lub gruboziarniste. Zmiana rodzaju żwirku często skutkuje akceptacją kuwety przez kota. Dodatki zapachowe do żwirku – niektóre koty nie akceptują żwirków zapachowych czy rozmaitych odświeżaczy do kuwet. Awersję do kuwety mogą także wywołać zbyt silne detergenty używane do mycia kociej toalety. Pamiętaj, że koty nie znoszą zapachu octu, więc mimo jego odkażających i czyszczących właściwości nie powinien być stosowany do mycia kuwety. Nagła zmiana żwirku. Jeśli kot jest nowym domownikiem, mógł być też przyzwyczajony do konkretnego typu podłoża w dawnym miejscu bytowania (hodowli, schronisku, domu tymczasowym, czy po prostu na podwórku, gdzie załatwiał się w piasek). Można zachęcić kota do korzystania z kuwety, wsypując do niej znane zwierzęciu podłoże i z czasem dodając nowy żwirek. Jeśli kot akceptuje podłoże mieszane, możesz stopniowo zwiększać ilość podłoża docelowego. Kot sika poza kuwetą, ponieważ przeżywa stres Powodem oddawania moczu czy kału poza kuwetę może być również stres. Do sytuacji stresowych należą przeprowadzka, remont, przemeblowanie (zwłaszcza jeśli miejsce zmieniła także kuweta), śmierć domownika lub zaprzyjaźnionego zwierzęcia, pojawienie się nowego członka rodziny lub nowego zwierzęcia w domu, zaniedbanie kota, nieporozumienia między dwoma kotami w domu, zapach obcego kota przyniesiony na butach, ubraniu czy odzieży czy wreszcie karanie kota poprzez uderzenie czy straszenie. Kot nie nabył odpowiednich wzorców Kolejnym powodem może być brak wrodzonych wzorców, brak wpływu matki lub zbyt wczesne odseparowanie kociaka od matki. Wiele kotów instynktownie wie, że kuweta ze żwirkiem służy do załatwiania się, ale niektóre zwierzęta mogą mieć problem z załatwieniem się w miejsce inne niż pokazywała kocia mama. Przyuczanie do kuwety może w tym wypadku odbywać się poprzez skojarzenie jej z podłożem używanym do tej pory (jak w punkcie „niewłaściwy typ żwiku”). Co należy zrobić, aby kot załatwiał się w kuwecie? Zmień kuwetę Jeśli problem leży w samej kuwecie, jej umiejscowieniu czy rodzaju żwirku, rozwiązanie jest najłatwiejsze – nie wymaga terapii, lecz jedynie zmiany niepożądanego przez kota elementu. Do wyboru mamy wiele modeli kuwet, rodzajów żwirku (jeśli np. grube kryształy silikonowe są niewygodne dla łapek, możesz zdecydować się na żwirek typu „pył” bądź drewniany). Nie karaj kota Kot, który załatwia się poza kuwetą, nigdy nie powinien zostać skarcony! Po pierwsze, nie skojarzy kary z minioną już czynnością, po drugie – karcenie zwiększy jedynie poziom stresu u kota i nasili niepożądane zachowania. Nagradzaj za załatwienie się do kuwety Jeśli uda ci się przyłapać kota na „gorącym uczynku”, spokojnie zanieś go do kuwety. Jeśli z niej skorzysta, należy wynagrodzić go smakołykiem. W sytuacjach stresowych pomóc może dodatkowo zapewnienie kotu spokojnego i urozmaiconego otoczenia oraz terapia feromonami F3. Postaw kuwetę w miejscu, które "wybrał" kot Dobre rezultaty może przynieść postawienie kuwety w miejscu, które kot wybrał do załatwiania swych potrzeb. Nawet jeśli jest to środek salonu, warto poświęcić się na pewien czas dla pozytywnych efektów terapii. Jeżeli kot załatwia się na dywan w salonie, dokładnie na tym dywanie powinna stanąć kuweta. Dopiero gdy kot nauczy się, że to kuweta jest właściwym miejscem do załatwiania potrzeb fizjologicznych, można pomyśleć o zmianie lokalizacji kuwety na dogodniejszą dla domowników. Tempo takich zmian nie może być zbyt duże. Przesuwanie kuwety o 10–20 cm na tydzień jest optymalne. Zmień miejsca na "mapie" terytorialnej kota Jeszcze inną metodą terapii jest zmiana funkcji kluczowych miejsc na mapie terytorialnej kota. Jeśli zwierzę wybrało dane miejsce na załatwianie swych potrzeb, spróbuj przekształcić je… w miejsce do karmienia. Koty nie załatwiają się tam, gdzie jedzą – taka zmiana aranżacji może więc zniechęcić pupila do oddawania moczu tuż koło miski. Nie we wszystkich przypadkach jednak metoda ta jest skuteczna. Niektóre koty rozwiązują „problem” poprzez czasowe oddzielenie czynności jedzenia i załatwiania się – oddając mocz dopiero jakiś czas po posiłku. Użyj dostępnych na rynku produktów dla kotów Na rynku dostępne są preparaty do ułatwiania nauki czystości, którymi można spryskać kuwetę. Mają one za zadanie zachęcić kota do skorzystania z toalety. „Miejsca zbrodni”, czyli np. zasikany dywan, warto natomiast spryskać sprayem z odpowiednikiem feromonu policzkowego F3 – pomoże on w zniechęcaniu kota do powtórnego załatwiania się w danym miejscu. Pamiętaj, aby wpuścić kota do pomieszczenia dopiero, gdy preparat wyschnie. Mokra plama zadziała na kota odwrotnie i może zachęcić do oddania moczu. Regularnie czyść kuwetę Pamiętaj o regularnym czyszczeniu kociej kuwety, najlepiej neutralnymi, biologicznymi lub enzymatycznymi środkami. Są one bezpieczne, wydajne i nie wydzielają nieakceptowanych przez koty woni. Fundacja 'Koci Pazur' Fundacyjne forum kociarzy z Poznania FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Rejestracja Zaloguj Album Download Fundacja 'Koci Pazur' Strona Główna » Forum Fundacji dla Zwierząt » Dział ADOPCYJNY » Florentyna Idź do strony: 1 2 » Poprzedni temat «» Następny temat Przesunięty przez: saszkaPon 12 Paź, 2020 19:34 Florentyna Autor Wiadomość kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Sro 02 Wrz, 2020 00:20 Florentyna Kontakt w sprawie adopcji: Ankieta adopcyjna adopcje@ 502 111 279 (pon. i czw. 18-20) ------ Florentyna ma co najmniej 15 lat, a może i więcej. Pochodzi z tego samego miejsca co Fida. Opiekunka oddała nam Florentynę, bo kotka nie korzystała z kuwety... A do tego miała biegunkę. Ale jak miała korzystać z kuwety, gdy w domu były tylko takie 5 litrowe wiadra i donice z ziemią, która była niezbyt często wymieniana...? Koty lubią czystość... Florentyna jak się okazało, mieszkała co prawda w domu, ale tylko w jednym pomieszczeniu, w którym karmicielka trzymała np. drewno na opał, jakieś stare farby, itp. Kotka nie miała nawet legowiska. Gdy ją zabierałyśmy, siedziała na jakimś regale, a obok niej była biegunkowa kupa przysypana piaskiem… Kicia była okropnie zapchlona. Dosłownie pchły aż wychodziły z niej. Do tego ma masakryczny świerzb w uchu i polipy, które wymagają usunięcia. Poza tym wszystkie zęby połamane i ropne korzenie, które też muszą być usunięte. Na USG widać, że jelita mają bardzo pogrubiałą śluzówkę, co potwierdza, że biegunka utrzymywała się raczej od dawna. Do tego wszystkie węzły były powiększone, ale to najprawdopodobniej od tego stanu zapalnego jelit. Teraz kicia dostaje karmę gastro, żeby wyciszyć ten stan i w kuwecie już są ładne kupy Na szczęście nerki na USG nie wyglądają źle, testy ma ujemne i wyniki bardzo dobre, z wyjątkiem podwyższonego potasu i T4 oraz nieco niskiego WBC. Na początku była trochę zestresowana, ale już teraz poddaje się głaskom i je przy opiekunce. Szukamy dla niej pilnie domu tymczasowego lub najlepiej stałego, który zapewni jej należytą opiekę, uwagę i miłość na te ostatnie lata życia... Teraz niestety ma do dyspozycji tylko klatkę. Jest bezpieczna i zaopiekowana, ale to nie to samo, co wylegiwania się na sofie, czy w łóżku... Florentyna na ZDJĘCIACH i i FILMACH. Ostatnio zmieniony przez jaggal Sro 20 Lip, 2022 09:42, w całości zmieniany 5 razy kotekmamrotek kotekmamrotek Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2014Posty: 13592Skąd: Luboń Wysłany: Nie 04 Paź, 2020 19:39 Jak niemal każda seniorka Florcia jest przekochana - w zasadzie śpi i je;) Szkoda, że nie na ciepłej podusi i na ludzkich kolanach - bo człowieka uwielbia - podczas głaskania aż się ślini! Trochę czasu jednak zajęło jej zaufanie - widać było, że nie zawsze zbliżająca się ręka była czymś fajnym - na początki koteczka kuliła się i niemal rozpłaszczała na dnie klatki... Jesteśmy już po wizycie u kardiologa - jako że babulkę czeka szereg zabiegów - a co za tym idzie: narkozy - musiała być zakwalifikowana pod względem układu krążenia - ten jest bez zarzutu:) A co czeka malutką? W pierwszej kolejności tomograf - wiadomo, że kotka ma w uchu polipy - ogromną ilość - aż "wysypują" się - z tego powodu nie można nawet wyczyścić ucha, a kotka cierpi na masywny świerzb:( Dlatego na 99% będzie trzeba przeprowadzić wyszycie kanału słuchowego, ale musimy być pewni, co jest w drugim uchu... Do tego dochodzą połamane zęby - w zasadzie Florcia ma tylko korzenie, które na bank powodują niemiłosierny ból - tomograf pokaże nam także, czy nie ma jakichś ropni czy przetok w tej okolicy. Jak będzie już zdjęcie - pomyślimy, co dalej i w jakiej kolejności - mamy nadzieje, że uda się może zabiegi jakoś połączyć... Cynamon Dołączyła: 16 Maj 2013Posty: 3401Skąd: Poznań Wysłany: Pon 05 Paź, 2020 01:39 Moc ciepłych myśli dla ślicznej babuleńki I żeby wszystko potoczyło się dobrze saszka Leniwiec Poldek Dołączyła: 30 Wrz 2015Posty: 6249Skąd: Poznań Wysłany: Nie 25 Paź, 2020 14:00 Jak tam po TK? _________________If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember. kotekmamrotek kotekmamrotek Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2014Posty: 13592Skąd: Luboń Wysłany: Pon 26 Paź, 2020 00:07 Jak to po TK - czekamy na opis - może być niestety dłużej niż 2 tygodnie:/ Generalnie niemalże badanie się nie odbyło, bo akurat tego dnia rano nastąpiła jakaś monstrualna awaria sieci elektrycznej i do rana nie działało nic - łącznie z systemem, więc kiedy przyjechałyśmy o 13 było pusto, ciemno i nikt nic nie wiedział - prąd niby miał być od 12, więc kazano kota zostawić i liczyć na naprawę awarii - no i rzeczywiście - udało się! Ale przez to Florcia zamiast o 17 była w domu po 21 - no i pusty brzuszek baaaardzo doskwierał... Koteczka zniosła narkozę bardzo dobrze, badania krwi były już nieco starawe, więc dla pewności zbadano kreatyninę (podawano kontrast) - idealnie po środku widełek normy:) I przy okazji oznaczono poziom wit. B12 - jest już wyrównany! A to tulenie Florci: kotekmamrotek kotekmamrotek Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2014Posty: 13592Skąd: Luboń Wysłany: Sob 07 Lis, 2020 15:23 Mamy opis - i co? I nie mam pojęcia, co napisać - może przede wszystkim - absolutnie nie tego się spodziewaliśmy:/ Bo; 1. Nie ma najmniejszej wzmianki o polipie/polipach w uszach!!! Chociaż wiemy na 100%, że są (albo coś wyglądające jak one) - być może wynika to z faktu, że są one już w uchu zewnętrznym, bardzo blisko małżowiny usznej...? 2. W puszkach bębenkowych zmiany wskazujące na przewlekły stan zapalny ucha środkowego. 3. Liczne fragment korzeni otoczone strefami lizy, pojedyncze zęby z otwartymi (!) komorami. 4. Guz płata lewego tarczycy... Co mogliśmy zrobić od razu, nieinwazyjnie? Pobraliśmy wymaz z uszu - czekamy na wynik, by zacząć walczyć z zapaleniem; co z pozostałymi informacjami? Mądre głowy myślą, bo sytuacja jest mocno skomplikowana i tak naprawdę nie wiadomo, za co pierwsze złapać... kotekmamrotek kotekmamrotek Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2014Posty: 13592Skąd: Luboń Wysłany: Nie 06 Gru, 2020 21:32 U Florci się dzieje, że ho, ho! Wybraliśmy się do specjalistów: 1. od uszu - okazało się (na szczęście!), że najprawdopodobniej w uchu nie ma polipów (na 100% w jednym kanale)! Jest natomiast zmacerowany naskórek, który tworzy takie właśnie pseudo-narośle - to świetna wiadomość, bo najprawdopodobniej nie trzeba będzie wyszywać kanału! Gorsza sprawa - uszy trza oczyścić z tej martwej tkanki, co wiąże się z krwawieniem, bólem i cokilkudniowymi wizytami u lekarza:(((( W posiewie wyszły też dwie bakterie i pleśń - zatem codziennie wieczorem uszy są zakraplane specjalną mieszaniną, a dodatkowo co drugi dzień rano - środkiem grzybobójczym - a co na to Florcia? Znosi to wszystko z anielską cierpliwością, nawet nie syknie... Jeśli uda się oczyścić zupełnie uszy i wybić drobnoustroje, to za jakiś czas zostanie nam do pobrania płyn z ucha środkowego (w sedacji), bo z tomografu wiemy, że jest tam płyn, którego być nie powinno, czyli trwa stan zapalny:( 2. od zębów - Florcja już po zabiegu, który przedłużył się o kilkadziesiąt minut; powód? Niemal komplet korzeni (po 30 zębach pozostało ich 29!!!). Lekarz był normalnie oszołomiony i niebywale zmęczony; efekt - kotka ma mielonkę zamiast dziąseł... Ale było to konieczne, bo ból, jaki musiały powodować te połamane zęby, trudno człowiekowi sobie nawet wyobrazi; jak ona jadła - kolejna kocia zagadka... Przez dwa dni Florcia odmawiała przyjmowania karmy, a ja nie wyobrażałam sobie jej dokarmiania strzykawką... Na szczęście zaskoczyła po pewnym tricku pani doktor - wyrazy dozgonnej wdzięczności:) Jutro kontrola - trzymajcie kciuki!!!! kotekmamrotek kotekmamrotek Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2014Posty: 13592Skąd: Luboń Wysłany: Pią 08 Sty, 2021 22:05 No to po kolei... 1. ZĘBY: dziąsełka są kompletnie zarośnięte i różowiutkie, szwy zniknęły, a na dowód tego Florcia wcina suchą karmę jakby ta miała konsystencję kisielu;) 2. TARCZYCA - poziom hormonu T4 constans; czeka nas jeszcze usg dla pewności, ale wydaje się, że na tym polu póki co sytuacja jest ustabilizowana, zatem też giga uff... 3. USZY - tu niestety giga zonk... Posiew z ucha zewnętrznego czyściutki, wybiliśmy całe życie, doczyściliśmy się do różowej błony bębenkowej - i co? I po tygodniu "nicnierobienia" usznego mamy kopalnię asfaltu, a Florcia ustawiczny świąd Wykonaliśmy zatem myringotomię - czyli pobranie wymazu z ucha środkowego w sedacji - czekamy na wynik... I wracamy do terapii przeciwświerzbowcowej, bo mimo że pod mikroskopem nic nie ma, objawy są klasyczne... Poniżej Florcia u lekarza: kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Pią 08 Sty, 2021 22:31 Olu, a to nie jest jakaś alergia pokarmowa? kotekmamrotek kotekmamrotek Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2014Posty: 13592Skąd: Luboń Wysłany: Pią 08 Sty, 2021 22:57 Raczej nie - testowaliśmy cff królik + jagnię - zero poprawy:( kat Dołączyła: 18 Mar 2013Posty: 15141Skąd: Poznań Wysłany: Pią 08 Sty, 2021 23:06 U Bianki na jagnięcinie też nie było dobrze. U niej CFF Kangur dopiero przyniosl poprawę. BEATA olag Wiek: 50 Dołączyła: 17 Sie 2014Posty: 4880Skąd: Piątkowo / Poznań Wysłany: Sob 09 Sty, 2021 06:03 Piękna kicia kotekmamrotek kotekmamrotek Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2014Posty: 13592Skąd: Luboń Wysłany: Nie 14 Lut, 2021 15:54 No i jeszcze większa zagwozdka - posiew z ucha wewnętrznego jest jałowy... Skąd zatem płyn? Drobnoustroje mogły zostać wybite przez wcześniej podawany antybiotyk lub też stan zapalny wytworzył się bez udziału patogenów... Co teraz? Ano próbujemy zlikwidować świąd i wydzielinę - niestety kangur nie przeszedł:/ Mimo że Florcia ma bardzo dobry apetyt, ta karma powodowała w niej jadłowstręt - zdarzyło się nawet, że zwymiotowała... Póki co testujemy lek na zbyt intensywne wydzielanie sebum - oby pomogło! A tu Florcia pozuje jeszcze z prezentem od Gwiazdora Chitos Dołączyła: 05 Cze 2015Posty: 3122Skąd: Poznań Wysłany: Sro 17 Lut, 2021 23:34 Ona w niego wpatrzona jak w obrazek Myśląc a niech Ciocia nie robi zdjęć tylko da! Do miski da! kotekmamrotek kotekmamrotek Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2014Posty: 13592Skąd: Luboń Wysłany: Nie 21 Mar, 2021 12:12 Sebum w uszach jak było - tak jest... Lekarz nie ma już za bardzo pomysłów, być może zostaje nam sterydoterapia (niestety na zasadzie "może akurat to pomoże"), ale by ją wprowadzić trzeba starszą panią zbadać, czy czasem nie narobimy większych strat niż korzyści... Przy okazji skontrolujemy tarczycę - choć jeśli chodzi o Florcię to wizyta u lekarza nie jest dla niej traumatycznym wydarzeniem... Sama koteczka niezmiennie uwielbia człowieka - tak wtula się wzięta na ręce - może tak siedzieć godzinami... Wyświetl posty z ostatnich: Fundacja 'Koci Pazur' Strona Główna » Forum Fundacji dla Zwierząt » Dział ADOPCYJNY » Florentyna Nie możesz pisać nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz głosować w ankietach Dodaj temat do UlubionychWersja do druku Skocz do: Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group Sen to czas na odpoczynek, relaks, regenerację. Ale nasz mózg nie zawsze kładzie się spać wraz z naszymi ciałami. Dalej przetwarza ogromne ilości informacji, co przejawia się w postaci snów. Sny często bywają nierealistyczne, a śnić się może dosłownie wszystko. Sen o kocie może spotkać nie tylko kocich opiekunów, ale także każdą inną osobę, nawet taką, która nie posiada zaszczytu obcowania z tymi zwierzakami. Kociak we śnie ma bardzo szeroki wachlarz znaczeń. A więc, co znajdziemy pod pozycją: sennik kot? Sennik kot Kot kojarzy się zarówno pozytywnie, jak i negatywnie – każdemu inaczej. Ludziom koty towarzyszą od tysięcy lat, a w przeszłości były zarówno obiektem kultu i uwielbienia, jak i stworzeniem kojarzonym z przebiegłością, nieszczęściem oraz zakazaną magią czarownic. We współczesnej kulturze kot wciąż jako symbol posiada wiele znaczeń i tak samo różne interpretacje mogą mieć kocie sny. Kot często jest symbolem szachrajstwa, a nawet i rozwiązłości. Jego widok w snach przestrzega przed fałszem, pechem, zagrożeniem. Miłośnikom kotów trudno pogodzić się z tym, że ich ulubieńcy kojarzeni są z tak negatywnymi cechami, ale należy pamiętać, że kot we śnie rzadko dosłownie oznacza zwierzę. Zazwyczaj przedstawia bliską nam osobę i to jej cechy przejmuje. Ale kot symbolizuje również dystans do świata, spryt, zaciętość niezgodę na niewolę czy niezależność. Koty przyjmują też rolę symboli kobiecej przebiegłości lub czarów i mocy tajemnych. Najczęściej jednak zwierzęta te obok magii łączone są z seksualnością. Dlaczego? W mitologii egipskiej koty były obiektem uwielbienia. Stanowiły symbol bogini Bastet – patronki małżeństwa, przyjemności i zmysłowości. Sen o kocie może świadczyć zatem o potrzebie czułości i miłości. Kot może przyśnić się w różnych formach, co oznaczają poszczególne z nich? Czy są to znaczenia głównie negatywne? Na szczęście nie! Sennik kot – startujemy!Szczegółowe znaczenie snu o kocie: zobaczyć kota – fałsz przyjaciół lub rozczarowanie w miłości dostać kota – czekają cię radosne wieści odganiać kota – pokonasz przeciwności i osiągniesz swój cel kocięta – nowe pomysły, ktoś sprawi ci radość kotka z małymi – to może oznaczać problemy z własnym potomstwem lub pomnożenie majątku, np. poprzez otrzymanie spadku bawić się z kotem – zdrada wiernego przyjaciela, kochanka, bądź pracownika głaskać kota – jesteś dobry dla kogoś, kto na to nie zasługuje przymilający się kot – ktoś mami cię pochlebstwami, by cię wykorzystać nadepnąć kotu na ogon – możesz otrzymać cenną informację być podrapanym lub ugryzionym przez kota – masz groźnych wrogów kupić kota – zaufasz komuś słyszeć mruczenie kota – ktoś będzie chciał odwdzięczyć ci się za pomoc atakujący kot – ktoś będzie szkodził ci w życiu, jeśli we śnie skutecznie obroniliłeś się przed zwierzęciem, wszystko ułoży się pozytywnie futro kota – odnajdziesz zgubę widzieć jedzącego kota – zaczniesz zazdrościć komuś sukcesu czarny kot – zapowiedź przykrości, nieporozumień, strat finansowych, zdrady biały kot – czuła miłość, nadchodzące szczęście lub beztroska radość, satysfakcja intelektualna lub też zła ocena kogoś, popełniasz błąd w odbiorze jakiejś osoby – ten ktoś wcale nie musi być fałszywy rudy kot – czeka cię prawdziwa miłość kot centkowany – przypływ nowej energii, ożywienie dziki kot – zdrada I jeszcze więcej znaczeń: miauczący kot – zostaniesz wciągnięty do intrygi, w podejrzaną sprawę, nie ulegaj plotkom duży kot – rozmiar kota informuje o wielkości zagrożenia – im większe zwierzę, tym większe mogą czekać cię kłopoty chudy, głodny kot – przykra wiadomość kot w klatce – pożegnanie martwy kot – potrzebujesz więcej swobody i niezależności w życiu ranny kot – strata miłosna walka z kotem – ostrzeżenie przed kradzieżą zabić kota – nie dopuścisz, aby ktoś ci zaszkodził, obronisz się przed atakiem wroga kot na kolanach – dla dziewczyny sen ten oznacza, że brak rozwagi może doprowadzić ją do niemoralnych poczynań kot zabijający pająka – dla kobiet oznacza, że jest ona nieszczera, dwulicowa w swych uczuciach kot polujący na myszy – ominie cię niebezpieczna przygoda lub ostrzeżenie przed obecnością osoby w twoim otoczeniu, która szkodzi innym – warto położyć kres temu zachowaniu śpiący kot – spełnią się twoje pragnienia łaszący się kot na parapecie – zły znak, strzeż się! szukanie kota – wolność i niezależność śniącego dom pełen kotów – odniesienie do złudzeń, zbytniego oderwania od rzeczywistości widok wielu kotów – otaczają cię nieprzychylne osoby koty przebiegające drogę – zwiastun choroby dla kobiet w ciąży – sen o kocie oznacza, iż powinna bardziej zadbać o siebie i o dziecko Hasło: sennik kot jest bardzo popularne. To oznacza, że koty często odwiedzają nas, gdy śnimy. Jak widać, treść snów bywa jednak wieloznaczna. Warunkiem ich interpretacji jest indywidualny charakter śniącego. Jednak archetypy i wzorce postrzegania pewnych symboli są wspólne dla wszystkich ludzi. Klucz do snów, jakim jest sennik może być jedynie wstępem do interpretowania marzeń sennych.

nie może być na kocie